I choć w ciągłej bieganinie codzienności, odbieraniu dzieci ze szkoły, pracą po godzinach, oddawaniem projektów na czas, nie mieliśmy czasu na wzniosłe słowa miłości, to miałam oparcie w Marcinie, on we mnie… głos jej drży. Po chwili dodaje: on był tak wspaniały, dawał mi energię i chęci, dawał uśmiech.

Był wszystkim. Nie mam nic kończy. Choć podświadomie jesteśmy przygotowywani do tego, ze kiedyś nadejdzie kres, na śmierć nigdy nie ma dobrej pory. Gdy umiera dziecko, albo młody człowiek żałujemy podwójnie.

Przecież tyle życia miał przed sobą, była taka młoda słyszymy często. Nawet gdy ktoś odchodzi w jesieni życia, zadowolony z tego, czego doświadczył w swej ziemskiej wędrówce, albo śmierć kończy wycieńczającą i bolesną chorobę, nie możemy się z tym pogodzić. Nie ma dobrej śmierci, ani dobrej pory na nią. I choć psychologowie radzą, by pogodzić się z faktem odejścia i zaakceptować nową sytuację, w której przyszło nam żyć, nie jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Człowiek próbuje "udomowić", oswoić śmierć, stąd taką popularnością cieszą się horrory czy wielonakładowe druki popularno naukowych książek o życiu

z zaświatów. Jednak dopóki nie spotkamy się ze śmiercią, nie ważne czy przypadkowo na ulicy, widząc roztrzaskany samochód i zwłoki w czarnym worku, czy też osobiście wygramy pierwszą batalię o nasze życie, to nie uświadomimy sobie jej istnienia, tym samym doceniając życie.

Bardzo często osoby pogrążone w żałobie nie mogą odnaleźć sensu życia w pustce, która ich otacza. I choć tak naprawdę nie są same, nie wycofują się z życia, a próbują resztkami sił jakoś funkcjonować w codzienności, albo stwarzać przynamniej takie pozory nie potrafią pogodzić się z pustką, niesprawiedliwością, która ich dotknęła. Nie ma recepty, ani remedium na ból po stracie człowieka, który był dla nas ważny. Mówi się, że czas goi rany, jednak dla każdego ten czas jest inny. Decyduje o tym nasza indywidualna konstrukcja psychiczna i stosunek, jaki mieliśmy do zmarłego. Nigdy rana w sercu nie zaleczy się błyskawicznie, nie można również oczekiwać tego od siebie, bo czas żałoby, wyciszenia się i refleksji jest potrzebny, by zacząć nowe życie.

Ważne, by po okresie cierpienia w końcu uświadomić sobie stratę i próbować się z nią pogodzić, próbować codziennie budować swój dzień, swoje życie, bez opieki zmarłej mamy, dobrego słowa siostry czy mocnego ramienia męża. Będzie bardzo trudno, bowiem jest tyle chwil, które dobitnie przypominają o obecności zmarłego. Wiele osób, które nie mogą sobie poradzić z cierpieniem próbuje wyprzeć ze świadomości fakt śmierci, albo mu całkowicie zaprzeczyć. Jednak daje to tylko początkowo poczucie spokoju wewnętrznego, gdyż nie można żyć w wyimaginowanym świecie.

Trzeba po prostu przeżyć swoje cierpienie, dać sobie czas na rekonwalescencję i przede wszystkim pozwolić na smutek i refleksje, które są nam teraz potrzebne. Z czasem ból stanie się mniejszy, a radość nieśmiało uśmiechnie się w sercu.
  • Dodał: admin
  • Data: 27/08/2011 09:45
  • Kategoria: Psychologia
  • Komentarzy: 0
  • Czytań: 9015